Wylegując się na miękkiej porannej trawie pod drzewem i pilnując wszystkiego dookoła przeżuwałem sobie delikatnie słomkę zboża. Serir oczywiście patrolował sobie cały teren. Nie wiem jak on tak może ciągle latać w tą i w tą, tylko w prawo w lewo, w przód w tył.... Mi osobiście by się nie chciało ciągle tak patrolować. Jednak to jest smok. Całkiem odmienne stworzenie. Kiedy się nudzi i nie może wysiedzieć na miejscu, po prostu lata bez celu nad całym Weyrem. W końcu przyleciał a kiedy lądował ziemia zadrżała pod jego ciężarem. Wiatr zawiał tak mocno że porwał moją fryzurę i roztargał moje włosy. Spojrzałem na smoka swoimi wężowatymi oczami i za chwile zbierając się z ziemi podszedłem do niego niechętnie kiwając się na boki.
> Piłeś coś ?- syknął łuskowaty wystawiając w rozbawieniu długi język
Słyszałem go tylko w myślach i tak samo mogłem mu odpowiedzieć lub po prostu powiedzieć to na głos. Każdy jeździec może tak porozumieć się ze swoim smokiem chociaż inni go nie słyszą.
-Dzisiaj...jeszcze nic..-stwierdziłem po dłuższym namyśleniu, ale potem spojrzałem na niego złowrogo- To i tak ty prowadzisz więc to ty nie możesz pić..-uśmiechnąłem się pod czupryną czarno granatowych włosów. Poklepałem go po zrogowaciałej szyi i ruszyłem w stronę wioski.
Za chwile z najwyższej wieży Weyru rozbrzmiał dźwięk rogu. Spojrzałem w tamtą stronę. Serir podleciał do mnie od tyłu prawie bezszelestnie i potrącił moje ramie tym samym przerzucając sobie mnie przez całą jego wysokość i sadzając na samym szczycie. Złapałem się za ramię i za ostatnią ranę po walce z wilkami na, którym jak zawsze tylko ja z nas dwóch ucierpiałem. Serir rozłożył swoje długie skrzydła i wzleciał wysoko.
-Zabije cie kiedyś za takie akcje...-syknąłem do niego, a on tylko wydał z siebie ryk udając że mnie nie słyszał.
Dolecieliśmy do pewnej polany, na której środku stało ogromne drzewo. Siedziało tam zawsze mnóstwo mały smoków. Tym razem jednak między drzewami, które otaczały tę polane było coś innego. Serir wylądował dalej tak żeby nikt nas nie słyszał i kiedy mnie dostawił znowu wystartował. Zbliżyłem się do tego czegoś, co kryło się za krzakami. Wyskoczyłem i złapałem dziewczynę za kark i przycisnąłem do ziemi. Trochę później zorientowałem się że dalej stoi smok...smok jak smok, ale jakiś taki mikrusowaty.
- Puszczaj !!!-wydarła się, a ten mały smok zaryczał tak jak by za raz miał mnie zaatakować. Niestety moje roztrzepaństwo mnie przerosło i za chwile przede mną stanął również chłopak, a za raz za nim czarny smok.
-Bądź tak dobry...i ją póść po dobroci...-warknął chłopak. Za chwile z góry jak by spadł z nieba- Serir. Prosto na czarnego smoka przygniatając go tym samym do ziemi. Był od niego o wiele większy może dlatego miał tez przewagę. Chłopak wyciągnął sztylet, ale teraz nie wiedział czy zająć się mną czy pomóc swojemu smokowi
-Spokojnie..-zaśmiałem się ironicznie- Bo jak będziesz tak szalał to on go zabije..-powiedziałem spoglądając na swojego podopiecznego który trzymał łapę na pysku łuskowatego i tylko czekał na sygnał.
Chłopak rzucił sztylet na bok a ja puściłem dziewczynę, która natychmiast podbiegła do swojego smoka. Serir wzleciał puszczając tym samym tego czarnucha. Wylądował koło mnie i z góry spojrzał na tych..ludzi ?
-Kim jesteście ?-zapytałem mało zainteresowany, ale w końcu to było moje zadanie sprawdzić co się dzieje.
-Ludźmi tak samo jak i ty...-warknął do mnie chłopak a ja się rozesmiałem
-Nie jestem człowiekiem...jestem Weyrem...-zaśmiałem się z niewiedzy chłopaka
-Weyr to też człowiek...
-Nie..to część smoka..-powiedziałem wsiadając na Serira- Lepiej się ruszcie, nie będę na was czekał...-warknąłęm
(Eve , Train ?)